LINE 6 GUITAR PORT - interface / symulator wzmacniaczy gitarowych
2009-11-05
Nie ma już chyba gitarzysty, który nie słyszał o angielskiej firmie Line 6, która przebojem wdarła się na rynek rewelacyjnym procesorem POD, dziś już nieomal standardem w studiach nagrań na całym świecie, a lista artystów, którzy przyznają się do korzystania z produktów Line 6 w studiu i na scenie wciąż się wydłuża.
Dość wymienić zespoły: U2, Linkin Park, Fear Factory, Kid Rock, Nine Inch Nails, Deftones, czy sesyjnych muzyków takich artystów jak: Mariah Carey, Mick Jagger, David Bowie, Chick Corea i wielu, wielu innych (szczegóły na stronie www.line6.com). Kolejne produkty, które po premierze POD’a ukazały się z logiem Line 6 również narobiły sporo szumu i zgarnęły wiele prestiżowych nagród branżowych, dość wymienić wzmacniacze z serii Flextone II, efekty Stompbox Modelers czy rack’owe wersja POD’a. Mimo, że szybko znalazło się wielu naśladowców, w tym firmy, które od lat mieniły się liderami na gitarowym rynku, jakość produktów oferowanych przez Line 6 pozostaje dla konkurencji jedynie sferą marzeń. A jednak konstruktorzy z Line 6 nie spoczęli na laurach i zaoferowali klientom kolejne produkty, które mają szansę stać się rynkowymi przebojami, przy okazji wyprzedzając konkurencję o lata świetlne pod względem nowatorstwa swoich konstrukcji.
Guitar Port zaskakuje niecodziennym designem, choć w przypadku Line 6 jest to norma i swego rodzaju znak rozpoznawczy. Chociaż trzeba przyznać, że nawet popularna „nerka” czyli POD ma kilka gałek, których przeznaczenie jest oczywiste nawet dla niezbyt rozgarniętego gitarzysty. Tymczasem Guitar Port z zewnątrz jest znacznie bardziej tajemniczy: jedna duża gałka w starym stylu, gniazdo gitarowe, port USB, dwa gniazda RCA (prawy i lewy kanał), wyjście słuchawkowe i jedno wejście typu „mały jack”. Od razu wyjaśniam, że duża gałka, o której wspomniałem, to efektowny potencjometr głośności, tak więc to, czego się zapewne domyślacie to prawda: do uruchomienia Guitar Port wymaga komputera! Wymagania sprzętowe nie są wygórowane, wystarczy Pentium II 400 MHz, 128MB RAM, no i oczywiście port USB. Jeżeli chodzi o software zalecany jest Windows 98SE, Windows 2000 lub Windows ME. Jak na razie nie ma sterowników do Windows XP, ale mają pojawić się wiosną tego roku. Smutna wiadomość dla właścicieli Mac’ów – na razie nie dla Was Guitar Port. Dodatkowy software niezbędny do pracy z Guitar Port to DirectX 8 oraz Internet Explorer 6, ale te aplikacje znajdują się na płycie instalacyjnej dołączonej do urządzenia. Ponieważ za pomocą Guitar Port można bezpośrednio nagrywać na programy obsługujące standard Direct Sound/MME w praktyce oznacza to współpracę z praktycznie wszystkimi liczącymi się sekwencerami audio dostępnymi na rynku, min. Cubase, Logic Audio, Cakewalk, Sonic Foundry, i innymi.
Czym więc jest Guitar Port? Prawdę mówiąc trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ jest to urządzenie tak niezwykłe i oryginalne, a przy tym wybiegające myślą konstruktorską znacznie ponad nasze wyobrażenia o sprzęcie gitarowym. Zacznijmy od początku. Po pierwsze jest to symulator wzmacniaczy gitarowych, o zasadzie działania trochę podobnej do POD’a. W przypadku Guitar Port mamy do dyspozycji 9 rewelacyjnie brzmiących symulacji następujących wzmacniaczy: ’64 Fender Deluxe, ’67 Vox AC30, ’94 Mesa Boogie Dual Rectifier, ’59 Fender Bassman, Line 6 Insane, ’87 Roland JC-120, Marshall JCM 800, ’53 Fender Wide Panel Deluxe, ’68 Marshall Plexi dodatkowo znajdziemy symulację popularnego Fuzz Box. Wszystkie wzmacniacze zaprezentowane są na ekranie w formie graficznej odwzorowującej oryginał i trzeba przyznać, że robi to wrażenie. W podobny graficzny sposób odwzorowane są efekty znajdujące się na pokładzie Guitar Port, a jest ich sześć (Chorus, Compressor, Delay, Flanger, Reverb, Rotary-Speaker, Spring-Reverb, Tremolo), z tym, że jednocześnie można użyć czterech. Efekty brzmią bardzo dobrze, jedyną uwagę mam do dostępnych parametrów, których mogłoby być nieco więcej, zwłaszcza w przypadku delay’a. Po drugie jest to niezwykły przyrząd do ćwiczenia – przy jego pomocy można grać z płytą CD, plikiem MP3 a nawet WAV. Wybrany utwór można zapętlić w całości lub w kawałku, błyskawicznie znaleźć się w wybranym miejscu, a nawet zwolnić go o połowę bez zmiany stroju. Do obsługi tych funkcji służy czytelny interfejs graficzny. Ale to nie wszystko – dostęp do strony Guitar Port Online pozwala na skorzystanie z setek utworów przygotowanych przez Line 6 we współpracy ze znanymi artystami. Każdy plik przygotowany jest bardzo starannie – oprócz nagrania znajdują się tam informacje dotyczące tonacji, strojenia, historii powstania utworu i wiele innych praktycznych informacji, włączając w to zdjęcia muzyków, tabulatury, a nawet nuty! Przyznacie, że zagranie „Hey Joe” z podkładem przygotowanym przez muzyków Jimiego Hendrix’a może być nie lada przeżyciem. Producent nie zapomniał też o kilku praktycznych gadżetach, wśród nich chromatyczny tuner gitarowy oraz tzw. Hum Reducer, czyli sprytny patent na usunięcie z sygnału szumów przetwornika gitarowego. Mimo, że wszystkie funkcje wykonuje się na ekranie monitora, to interfejs graficzny oprogramowania Guitar Port’u jest tak czytelny, że po krótkim czasie ma się wrażenie pracy z hardware’m, a nie soft’em.
Niestety objętość niniejszego testu nie pozwala na szczegółowe zapoznanie się ze wszystkimi funkcjami tego niezwykłego urządzenia, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja rozwinąć ten temat. Podsumowując chciałbym stwierdzić, że Line 6 stara się przekraczać pewne bariery i ograniczenia, czego dowodem są kolejne pojawiające się produkty. Trudno jest mi dzisiaj zakładać, czy Guitar Port powtórzy sukces POD’a; wiem po krótkim teście, że jest to urządzenie wyjątkowe i niepowtarzalne, a przy tym będące świetnie brzmiącym i praktycznym narzędziem pracy, które szybko powinno znaleźć sobie miejsce w niejednym studiu nagrań, czy to domowym czy profesjonalnym. Niektórzy mogą kręcić nosem, że bez komputera nie gra, ale pokażcie mi studio, w którym komputer nie chodzi podczas sesji na okrągło...