Line 6/Bogner Spider Valve MKII 212
2010-08-23

No i doczekaliśmy się – pojawiła się możliwość przetestowania efektu kooperacji cyfrowego modelowania i analogowego układu, czyli lampowego comba Spider Valve MKII 212. Montowanie niecodziennych konstrukcji składających się z połączenia wzmacniacza i multiefektu było do tej pory domeną Line6, teraz do współpracy przy projektowaniu samego amp’a zaproszono Reinholda Bognera.

Cóż dostaliśmy w efekcie? Pierwszym wnioskiem było szybkie stwierdzenie poczynione przeze mnie w trakcie wnoszenia paczki do sali prób – coś diabelnie ciężkiego. Faktycznie, szybki rzut oka na specyfikację i już wiadomo, że dźwigałem przez ładnych parę metrów średnio poręczne dwadzieścia parę kilo. Kolejne spojrzenie, tym razem do kartonu, zaowocowało wyciągnięciem pudełka z przykręcanymi kółkami…następnym razem trzeba będzie odwrócić kolejność ;-) Poważniej mówiąc, wzmacniacz waży swoje i bez tego elementu raczej się nie obejdzie.

Kto zna dobrze serię Spider, ten od razu zauważy zarówno podobieństwa, jak i różnice pomiędzy wyglądem innych, wcześniejszych modeli produkowanych przez samego Line6, a Spider Valve. Mowa oczywiście tylko o wyglądzie zewnętrznym, bo w środku znajduje się już zupełnie co innego. Design panelu to w zasadzie firmowy styl Line6, który w części pod nim mocno wygładzono i nadano nieco inny charakter – tu już widać wpływ Bogner’a.

Sercem układu wzmacniającego jest chyba najbardziej znany wszystkim i przetestowany już we wszystkich kierunkach zestaw lamp. W preampie znajdziemy dwie sztuki typu 12AX7, natomiast wzmacniacz mocy obsługują dwie 6L6. Całość pracuje w klasie AB, dając w efekcie 40 Watt (jest głośno!) mocy. W tym modelu uzyskany sygnał postanowiono przekierować na głośniki Celestion Vintage 30, zamontowane w konfiguracji 2x12.

W tylnym panelu zamkniętej w ¾ obudowy znajdują się 3 złącza głośnikowe o różnej impedancji, możemy też wyprowadzić sygnał z przedwzmacniacza (preamp out) i wprowadzić już nieco przerobiony w obieg wzmacniacza mocy (power amp in, można tu podpiąć jakikolwiek zewnętrzny procesor). Do dyspozycji jest przydatne w niektórych sytuacjach (w moim przypadku były to naprawdę skomplikowane zbiegi okoliczności) wyjście XLR z emulacją kolumny, za pomocą którego można nagrać lub nagłośnić gitarę bez użycia mikrofonu. Obecny jest zestaw do obsługi MIDI (INPUT,OUT/THRU) oraz przypominające wejście sieciowej „skrętki” gniazdo do podłączenia kontrolera nożnego FBV.

Nauka sterowania interfejsem w zasadzie nie wymaga zaglądania do instrukcji obsługi, nawet pomimo faktu, że to dość dobry zwyczaj i czasem można zostać zaskoczonym przez niektóre nieodkryte funkcjonalności. Wszystkie potencjometry są jasno opisane, a panel LCD (niewielki, pomarańczowy) pozwala na szybkie zorientowanie się w cesze, którą w danej chwili zmieniamy. Większość kontrolerów znajduje się zresztą na zewnątrz, więc edycja „na szybko” jest możliwa bez denerwującego przeskakiwania strzałką pomiędzy opcjami menu.

Od czego zaczynamy kreując brzmienia? Od wzmacniacza, a w tym przypadku jego symulacji. Służy do tego pierwsza z gałek w przednim panelu, którą kręcąc wybieramy jeden z szesnastu dostępnych algorytmów, od Clean do Insane. Następnie ustawiamy korekcję i efekty, po czym grupujemy je w jednym z czterech kanałów (A,B,C,D), głośność każdego z nich możemy dobrać osobno. Pozwala to na uzyskanie do czterech różnych brzmień w jednej serii, a potrzebne w danej chwili ustawienie wywołujemy za pomocą przycisku z odpowiednią literą. Edycja bardziej zaawansowanych efektów jest raczej prosta i nieskomplikowana, wystarczy chwila przy ekranie i voila, gotowe. Takich slotów mamy do zapełnienia 128, ja w zasadzie nigdy nie przekroczyłem liczby 50 swoich ustawień na jednym urządzeniu, słowem, wystarczy.

W zasadzie nie wyobrażam sobie sterowania tym piecem bez jakiegokolwiek kontrolera nożnego. Trzeba go dokupić osobno, co nieco podraża cały zestaw, niemniej w przypadku posiadania jakiegokolwiek urządzenia MIDI można się obejść bez niego – MK II jest kompatybilny z tym standardem. Jeżeli kiedyś udało nam się uzyskać (albo teraz na to wpadliśmy) FBV Shortboard™ MkII albo FBV Express™ MkII, to sprawa jest do załatwienia.

Efektów w rodzaju Smart FX mamy do użytku 20, z możliwością zapięcia do 4 jednocześnie. Pełna ich lista znajduje się na samym końcu testu w specyfikacji, kilka jednak należałoby opisać. Pierwszym z fajniejszych jest na pewno Smart Harmony, który dorzuca do granych przez nas dźwięki w ustawionych wcześniej skalach (lub interwałach), pozwalając na wykombinowanie całkiem ciekawych melodii. Możliwości wyboru trybu pracy jest całkiem sporo, wymaga to jednak chwili dłubania w wewnętrznym menu. Podobał mi się reverb (2 typy), w przeciwieństwie do SH posiadający własny potencjometr – nie ma typowej „łazienki”, brzmi dosyć naturalnie i sympatycznie. Nieźle wypadają też delay’e i kompresor, dorzucający potrzebnego ataku do barwy. Do dyspozycji jest również 14-sekundowy looper, montowany od pewnego czasu wszędzie, gdzie tylko się to da – i dobrze, bo to jedna z fajniejszych zabawek wymyślonych w gitarowym świecie. W tym przypadku bez kontrolera nożnego zupełnie błądzimy we mgle i do obsługi pętli jest po prostu niezbędny.

Jak sprawa ma się natomiast z podstawową kwestią, jaką miała rozwiązać wspomniana na początku przeze mnie kooperacja Line6 i Bognera? Chodziło o to, żeby autentyczny lampowy wzmacniacz z zaimplementowanym multiefektem uzyskał możliwie największą dynamikę i dokładność, co ,moim zdaniem, udało się. Każda z symulacji wzmaków brzmi zupełnie inaczej, niektóre po prostu wgniatały w fotel (niebieski INSANE koniecznie), natomiast na dynamice i realności zyskały absolutnie wszystkie. Nie ma w zasadzie porównania pomiędzy MK II a jakimkolwiek tranzystorem na symulacjach. Przestery posiadają charakterystyczny lampowy sound (algorytm CLASS A zwłaszcza), dostajemy również typowy smaczek w postaci zarówno bardzo okrągłego i miękkiego brzmienia TWANG, jak i solidnego kopa od wspomnianego INSANE.

Podsumowanie
Spider Valve MKII 212 to bardzo konkretne urządzenie dla bardziej wymagających gitarzystów. W zasadzie trudno nawet mówić o istnieniu konkurencji! Takie zespolenie pełnej lampy (preamp, końcówka), dodatkowych zawodowych emulacji różnych wzmaków oraz multiprocesora efektów jest czymś absolutnie wyjątkowym na rynku. Jeżeli pomyśleć, jakie elementy składają się na niego (mam na myśli wzmacniacz i multiefekt o podobnej mocy i takiej samej jakości), to można zastanawiać się powoli, czy takie rozwiązanie „all in one” nie jest przy okazji (czy też mimo wszystko) tańsze. Symulacjom warto przyjrzeć się samemu, testowałem ten sprzęt zarówno na stratach, jak i na gitarach z solidnymi humbuckerami. W jednym i w drugim przypadku byłem naprawdę zadowolony z brzmień i przede wszystkim z różnic pomiędzy nimi – dość wyraźnie czuć było wpływ lampowej nieprzewidywalności, co w połączeniu z dużą mocą dawało spore pole do popisu.

Autor: Bartek Lewandowski 

Źródło:Portal e-gitara.net.pl

Próbki dźwiękowe sprzętu: