EPIPHONE LES PAUL CUSTOM PLUS - gitara elektryczna
2009-08-07
Posiadanie gitary Les Paul to marzenie, jak sądzę, co najmniej połowy gitarzystów na świecie. I ja ich świetnie rozumiem. Jeszcze lepiej rozumiem tych, którzy marzą o wersji Custom, najwyższej w kolekcji Les Paul.
Gitara, którą otrzymałem do testu zrobiła na mnie ogromne wrażenie zaraz po otwarciu futerału (niestety nie jest wliczony w cenę). Przez chwilę przyglądałem się idealnie rozłożonym słojom i wiśniowemu wykończeniu brzegów korpusu, tzw. „przypalance”. Charakterystyczne dla serii Custom zdobienie główki instrumentu oraz perłowe trapezy na podstrunnicy tworzą wrażenie dyskretnej elegancji, ale bez przepychu. Pod względem wyglądu Les Paul Custom jest klasą sam dla siebie, po prostu duch rock’n’roll’a zamknięty w kawałku drewna. Odruchowo wycieram ręce w jeans’y (sam nie wiem po co, są czyste po niedzielnej kąpieli) i wyciągam instrument z futerału. Jest ciężki, to dobrze, drewno musi być wysokiej jakości. Korpus wykonany jest z mahoniu z nakładką z klonu, szyjka również mahoniowa z nakładką z palisandru. Układ przetworników oczywisty: dwa humbuckery w złotych puszkach, do każdego potencjometr barwy i głośności. Trzypozycyjny przełącznik przetworników, złote maszynki firmy Grover oraz mostek tune-o-matic to pozostałe części hardware Epi LP Custom. Gitara jest fabrycznie wyposażona w struny Gibson o grubości 10-46, każdy egzemplarz po przyjeździe do Polski jest starannie sprawdzany i regulowany przez lutnika według specjalnej procedury ustalonej przez producenta, co jest potwierdzane specjalnym wpisem do karty gwarancyjnej dołączonej do instrumentu. Chwali się taka dbałość o klientów, zwłaszcza młodych, którzy o regulacji gitary niewiele wiedzą, podobnie zresztą jak sprzedawcy w niektórych sklepach. Epiphone Les Paul Custom Plus testowano na wzmacniaczach Marshall TSL602 oraz Peavey Classic 30.
Manualnie Epi LP Custom jest zaskakująco wygodny, szyjka nie jest gruba jak zwykło się myśleć o Les Paulach i bardzo przypomina wersję 60’s z Gibsona. Akcja strun jest bardzo niska, ale ustawiona prawidłowo, gitara stroi bezbłędnie, widać, że ktoś się przyłożył do regulacji instrumentu. Jak dla mnie struny są nieco za cienkie, normalnie używam grubości 12, ale w tym przypadku sądzę, że 11 byłoby idealnie. Duża masa gitary przekłada się na jego brzmienie – masywne i zdecydowane. Czyste barwy lepiej brzmią na Peavey’u, ale ten wzmacniacz słynie z kapitalnego czystego kanału. Dół jak to Les Paulu jest delikatnie „zmulony” na czystej barwie, ale ten typ tak po prostu ma i na tym między innymi polega urok brzmienia tych gitar. Środek i góra są ze sobą dobrze sklejone, nie ma wrażenia głośniejszego odzywania się niektórych strun. Prawdziwy charakter Epi LP Custom ujawnia się oczywiście na przesterze, brzmienie jest nieprawdopodobnie dynamiczne i soczyste, riffy na crunch’ach z Marshall’a ze stłumionymi strunami obrywają tynk ze ściany, a lekko przesterowane akordy powalą na kolana miłośników brytyjskiego „soundu”. Trzeci kanał w TSL602 jest bardzo agresywny, a w połączeniu z wykopem LP Custom nie pozostawia złudzeń, którą kombinację sprzętową można nazwać idealną. Jak marchewka z groszkiem.
Perfekcyjne wykonanie i dbałość o detale, kultowe brzmienie oraz najbardziej rasowy wygląd na kuli ziemskiej. To krótkie podsumowanie gitary Epiphone LP Custom. Nie mam wątpliwości, że to najbardziej zbliżony do amerykańskiego oryginału Les Paul, jakiego miałem w ręku. Już wiem czemu Kirk Hammet z Metallica gra koncerty na Les Paul’u….
Autor: Marcin Hofander
Test pochodzi z Magazynu Gitara i Bas + Bębny. Przedruk za zgodą redakcji.