Line 6 POD HD300 - multiefekt gitarowy z nowatorskimi symulacjami HD
2010-10-26
Szybkim, marszowym krokiem nadchodzi w końcu nowy POD od Line 6. Wiadomości i przecieki pojawiały się już dawno, teraz nadeszła okazja do przyjrzenia mu się dokładnie, wertując dostępne symulacje numer po numerze i przycisk po przycisku. Zapraszamy do lektury poniższego testu, w którym na dobry początek omawiamy wersję HD300, lada chwila uzupełniając spostrzeżenia o porównanie ze swoimi większymi braćmi. Raz, dwa trzy… działamy!
Maciek Kowalewski
Naprawdę trudno orientować się nieco w gitarowym sprzęcie i nie natrafić kiedykolwiek na jeden z produktów Line 6. Odkąd procesory sygnałowe zaczęły królować we wszelkiej dostępnej elektronice, rewolucja rozpoczęła się również na naszym niewielkim/wielkim podwórku. Z hukiem wkroczyły symulacje i wszelkie algorytmy obrabiające prąd powstający w przetwornikach w taki sposób, by w jak najmniejszym urządzeniu zmieścić jak najwięcej możliwości – miało to oczywiście swoje konsekwencje, o których wszyscy wiedzą. Wojna o jak najwierniejsze odwzorowanie analogowo brzmiącego sprzętu toczy się nadal, a w tej chwili na linię frontu zostało wtoczone naprawdę potężne działo, szumnie nazwane modelowaniem HD.
Podczas prac nad następną generacją dobrze znanych wszystkim POD-ów nastąpił powrót do etapu długopisu i kartki, trwającego (według producenta) 3 pełne lata. Przeprojektowano cały system, czego efektem jest zupełnie nowe podejście do programowania i stopnia wierności przeniesienia DNA oryginalnych wzmacniaczy. Zebrano pokaźną kolekcję historycznych i aktualnie królujących na scenach wzkmaków, po czym praca ruszyła. Brzmi to całkiem nieźle, ale dla nas i tak najważniejszy będzie efekt, który należy bezwzględnie sprawdzić na własne oczy (uszy). Słowo pisane trzeba w końcu zweryfikować, nie przesadzając z początkowym zaufaniem ;-)
Co na start? Jak zwykle kwestia designu, tym razem zdecydowano się na stonowane kolory i kanciaste, a za to praktyczne kształty. Elektronika jest zamknięta w dość ciężkiej, czarnej i metalowej obudowie, która powinna z powodzeniem wytrzymać użytkowanie przez muzyków z bardzo ciężkim butem. Przełączniki są mocne i nie posiadają dużego zakresu ruchu, co moim zdaniem przełoży się na fakt, że trochę trudniej będzie je zepsuć – to jednak będzie możliwe do sprawdzenia dopiero po kilku miesiącach, więc weryfikację odkładam co najmniej na następny rok. Wyraźnie oddzielono od siebie poszczególne segmenty, pozostawiając delikatniejsze potencjometry (w które nie należy kopać) pod ochroną standardowej i mocnej metalowej ramki, wyświetlacz znajduje się natomiast na samej górze, przez co trafić w niego przypadkiem też nie będzie łatwo. Plus, bo opisywana „podłoga” jest szeroka i na szczęście nie starano się upakować wszystkiego na jak najmniejszej powierzchni, przez co użytkowanie jest wygodniejsze. Zgadza się, POD-a raczej nie zmieścimy do plecaka, ale moim zdaniem jest to ruch w dobrą stronę.
Jak napisałem we wstępie, przyglądamy się najpierw wersji HD300. Zestawy gniazd różnią się nieco pomiędzy poszczególnymi modelami, ale na to uwagę zwrócimy nieco później. Patrząc na tylny panel od lewej strony, widzimy wejście gitarowe (cóż za niespodzianka ;-) ), MP3 Input, potencjometr Master Volume, niezbalansowane wyjście jack ¼” w stereo z intuicyjnym przełącznikiem Line<>Amp, oraz nieco bardziej tajemniczym Live/Studio. Dalej znajduje się stereofoniczne zbalansowane wyjście na XLR, gniazdo słuchawkowe, port USB i L6 Link, służący wyłącznie do komunikacji z wzmacniaczami DT50. Cały blok zamyka kolejna „niespodzianka”, czyli wejście od zasilacza, do którego w pudełku znalazłem pełen zestaw wtyczek prądowych na chyba wszystkie normowe kontakty na świecie. Jak widać, da radę pograć i w Kambodży, jeśli nas tam przypadkiem zawieje… czy też gdziekolwiek indziej, kraj wstawiamy dowolny;-)
Zabieramy się zatem do kwestii brzmieniowych – dosyć istotną różnicą pomiędzy poprzednimi produktami a właśnie testowanym jest zmniejszona (sic!) liczba symulowanych wzmacniaczy. Dokładnie tak, nie ma tu błędu, tym razem projektanci postawili na wierność odtworzenia, zamiast na różnorodność algorytmów. Dostępnych jest 16 wzmacniaczy, których lista przedstawia się następująco:
- Bogner® Uberschall
- Divided by 13 JRT 9/15
- Dr. Z® Route 66
- ENGL® Fireball 100
- Fender® Bassman®
- Fender® Blackface Deluxe Reverb®
- Fender® Twin Reverb®
- Gibson® EH-185
- Hiwatt® Custom 100 (DR103)
- Marshall® JCM-800 (2204)
- Marshall® JTM-45 MkII
- Mesa/Boogie® Dual Rectifier®
- Park 75
- Supro® S6616
- Vox® AC-15
- Vox® AC-30 (Top Boost)
Szybki rzut oka na te pozycje pozwala stwierdzić, czego brakuje. Nie ma Marshalla JCM900, brakuje Orange, zrezygnowano także z Roland Jazz Chorus. Z jednej strony fakt skrócenia listy na pewno pozbawia pewnej wszechstronności, a z drugiej istnieje pewne przysłowie, które mówi, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Znacie kogoś, kto używał wszystkich poprzednich symulacji dostępnych u poprzedników? No właśnie…
Jak już oswoiliśmy się nieco z tym faktem, pora na bardziej szczegółowy przegląd poszczególnych opcji. Jak można się łatwo domyślić, mniejsza ilość na starcie pozwala na bardziej dokładne odwzorowanie konkretnych modeli – tak jest w rzeczywistości. Niektóre wzmacniacze zachowują się w taki sposób, że naprawdę trudno odróżnić oryginał od jego odwzorowania. W zależności od stopnia rozkręcenia reagują inaczej na dynamikę, artykulację, są naprawdę wierne. Z racji tego, że niektóre z tych wzmaków można w tej chwili znaleźć albo w muzeum rockandrolla, albo po zawrotnych cenach u kolekcjonerów, nie udało mi się sprawdzić wielu, natomiast przy odrobinie szczęścia (czy też przypadku „piwnej” łapówki danej kolegom z sali prób ;-) ) kilka z nich dane mi było skonfrontować w czasie rzeczywistym z ich symulacjami.
Gotowe brzmienia, wykreowane przez nas bądź też dostępne już w wersji nietkniętej przez użytkownika są zbitką symulacji wzmacniaczy oraz efektów, w tym modelu dostępnych w ilości 80+. Ponieważ bazują one na znanych już od pewnego czasu urządzeniach serii M Stomp Box Modeller, o których można przeczytać w poprzednim teście (dla przypomnienia dostępnym pod tym linkiem ), powiem tylko tyle, że bardzo przyjemnie się z nich korzysta. Jest kilka takich, których nie użyje się prawie nigdy, są też absolutnie niezbędne. Wracam zatem do kwestii symulacji wzmaków w wersji HD.
Bardzo wiernie odwzorowano barwy wykorzystujące Vox-a, tak samo zresztą udało się z Mesa Boogie. Czyste kanały na wszystkich wzmacniaczach pracowały prawidłowo i brzmiały naprawdę realnie. Wzmaki Fendera najlepiej współpracowały z Telecasterem, który w tym jednym przypadku z wiadomych powodów radził sobie znacznie lepiej niż gitary humbuckerowe. Na Engl-u nieźle chodził Mayoness Setius z zestawem 2xHB, tak samo zresztą jak podczas ogrywania symulacji Bogner-a. Nieco lepiej mogłoby być z JCM800, ale w gruncie rzeczy czepiać się nie ma czego, jest zupełnie ok. Co mi się nie podobało? Niestety, fabrycznie ustawione brzmienia niespecjalnie się przydają, bo wiele poza generowaniem dźwięków rodem z Gwiezdnych Wojen (fajnie, ale mało kto chce, aby gitara brzmiała jak działko laserowe) nie wnosi nic. Nie przeszkadzałoby to nikomu, gdyby nie fakt, że tego typu wymysłów jest naprawdę, naprawdę sporo w stosunku do ilości proponowanych barw, a inspiracja od autorów byłaby na miejscu. Końcowa uwaga co do brzmienia jest taka – wiernie, pomysł ze skupieniem się na niewielkiej ilości to moim zdaniem strzał w dziesiątke, a problem z fabrycznymi ustawieniami da się rozwiązać robiąc to co zawsze, czyli zastępując je własnymi kombinacjami dostępnych wzmacniaczy i efektów (jest ich w końcu sporo, bardzo, bardzo dobrej jakości). Słowem, podliczając za i przeciw wychodzimy na plus zdecydowany plus ;-)
Przygotowaliśmy oczywiście kilka przykładów dźwiękowych, zróżnicowanych brzmieniowo. Oto one:
Line 6 POD HD300 - jazz (mp3 256 kbps 1.6 Mb)
Line 6 POD HD300 - alternative (mp3 256 kbps 0.6 Mb)
Line 6 POD HD300 - rock (mp3 256 kbps 0.6 Mb)
Line 6 POD HD300 - doorbreaker (mp3 256 kbps 1 Mb)
Line 6 POD HD300 - funky (mp3 256 kbps 0.6 Mb)
Line 6 POD HD300 - twangreverb (mp3 256 kbps 0.9 Mb)
Line 6 POD HD300 - cleaneq (mp3 256 kbps 0.8 Mb)
Pod względem funkcjonalności konstruktorzy z Line6 zasługują na pochwałę. Dolne kontrolery pracują w trzech trybach pracy, albo jako looper (w tym modelu dostępne są 24 sekundy, cacko), bank brzmień, lub też bank wzmacniaczy i efektów. Każdy jest doskonale widoczny, intuicyjny i możliwy do ogarnięcia bez najmniejszego spojrzenia w instrukcję. Multiefekt w XXI wieku nie byłby sobą, gdyby nie można było podłączyć go za pomocą driverów ASIO do dowolnego DAW-a, co oczywiście jest w pakiecie, tak samo zresztą jak fakt dostępności na pokładzie tunera z jednoczesnym bypassem. Przedni panel obfituje w sporą ilość delikatniejszych i bardziej szczegółowych potencjometrów, w tym EQ, które pozwalają na dostęp do poszczególnych parametrów bez długotrwałego szukania w menu na niewielkim ekranie.
Podsumowanie
Co wprowadza tak naprawdę nowy POD HD? Zdecydowanie wierniejsze odtworzenie poszczególnych brzmień, przede wszystkim w bardzo, bardzo szerokim zakresie dynamicznym. Ustawione na żywo, bądź też w trakcie prób w domu barwy potrafią zaskoczyć wachlarzem możliwości, a prostota działania i sposób wykonania są naprawdę w cenie. Model o którym piszę, czyli HD300 to najtańsza z proponowanych wersji, która poza tym wszystkim posiada dodatkowo… bardzo dobry stosunek jakości do ceny! Fanom prostych i konkretnych rozwiązań polecamy zatem przyjrzeć się temu dokładnie.
Na sam deser całkiem przyjemna zapowiedź - w kolejce czeka już uzupełnienie o porównanie możliwości mocniejszych braci podanego modelu!
Specyfikacja:
- 16 modelowanych wzmacniaczy i kolumn
- 80 Efektów
- Wbudowane wszystkie pedały Line 6 DL4, MM4, FM4 i DM4
- Looper 28 sekund
- Pitch Shifter
- USB
- Wejście CD/ MP3
- Wejście słuchawkowe
- 128 Presetów użytkownika
Źródło: www.e-gitara.net.pl